Bohaterem Salonu Tradycji Polskiej z dnia 25 maja 2013 roku był Henryk Zbierzchowski.
Idąc za notą biograficzna w Wikipedii to postać wybitna i wszechstronnie uzdolniona.
Poeta, prozaik, dramatopisarz, bard Lwowa, laureat nagrody literackiej miasta Lwowa w 1928 roku i Złotego Wawrzynu Polskiej Akademii Literatury w 1938 roku, piszący pod pseudonimem literackim „Nemo”. Urodził się we Lwowie 19 listopada 1881 roku a zmarł 6 listopada 1942 roku w Krynicy-Zdroju, gdzie został pochowany na tamtejszym cmentarzu.
Z wykształcenia był prawnikiem po studiach w Uniwersytecie Lwowskim. Pracował jako radca prawny w lwowskiej Izbie Skarbowej. Już jako nastolatek drukował swoje wiersze w krakowskim piśmie redagowanym przez Stanisława Przybyszewskiego. Pisał pieśni legionowe i piosenki satyryczne, kolędy, libretta, utwory dramatyczne, powieści, romanse obyczajowe, nowele. W 1900 ukazał się jego pierwszy zbiór liryków pt. Impresje. W latach 1906–1910 pracował w redakcji czasopisma Nasz Kraj i był „nadwornym poetą” lwowskiej Gazety Porannej. W latach 1920–1926 był redaktorem lwowskiego tygodnika satyrycznego Szczutek.
Był tak znany we Lwowie, że Jan Henryk Rosen ozdabiając freskami w latach dwudziestych katedrę ormiańską we Lwowie uwiecznił jego podobiznę w twarzy jednego z aniołów niosących męczennicę we fresku Śmierć Katarzyny Aleksandryjskiej. Tak naprawdę był śmiertelnie zakochany we Lwowie. Inny poeta i autor tekstów rewiowych Marian Hemar (Jan Marian Hescheles, kuzyn Stanisława Lema) mówił nawet żartobliwie, że Lwów to Zbierzchowski a Zbierzchowski to Lwów. Henryk Zbierzchowski wyrażał swą miłość do Lwowa w pięknych wierszach jak ten pod tytułem:
INWOKACJA
Kocham Cię Lwowie, miasto mej młodości,
Która się dotąd w moich żyłach pieni,
Bom krew z krwi twojej i kość z twojej kości,
Bośmy na wieki z sobą połączeni
I coś do serca mego sobie rości
Najlichszy z bruku twojego kamieni,
Który źrenicą całowałem jasną
I wydeptałem stopą swoją własną.
I nieraz pytam, dokąd mi iść, dokąd,
Gdy już widziałem tyle świata stolic
I ani uśmiech uwodzący Giocond,
Ni czar przedziwny nadmorskich okolic,
Ani Mont Blancu śnieżysty prostokąt,
Patrzący słońcu złocistemu do lic,
Nie był mi droższy, niż ty moje miasto,
Gdziem żył i szczęście swe dzielił z niewiastą.
Więc jeśli kiedyś na gwiazd pójdę połów
I zamknie moje znużone powieki
Śmierć swoją dłonią tak zimną jak ołów,
Jeszcze zobaczę, jak obraz daleki,
Te białe wieże twych cudnych kościołów,
Jak wynurzają się z oparów rzeki
I jak się pławią w wieczornej godzinie
W bladym, przeczystym niebios seledynie…
Kocham Cię Lwowie!
Możesz czytać w Internecie wiersze poety ze zbioru „Ogród Życia” wydanego w 1935 roku we Lwowie przez księgarnię polską Bernarda Połonieckiego klikając w link Ogród Życia.
Poeta sławił też obrońców Lwowa z Powstania Orląt Lwowskich 1918 roku. Mówi o tym wiersz „Hymn na cześć Lwowa”, do którego muzykę napisał urodzony we Lwowie krakowianin Bolesław Wallek-Walewski, kompozytor, pedagog, twórca m.in. opery Pomsta Jontkowa, stanowiącej dalszy ciąg Halki Stanisława Moniuszki.
Gdy ranka złoty róż swe blaski śle na łów,
W zielonym wieńcu wzgórz jak wizja błyszczy Lwów.
W tym mieście mieszka lud, co wiernym jest po zgon.
To Orląt naszych gród, to jest na trwogę dzwon.
Gdy wróg ze wschodnich twierdz u Polski stanął wrót,
Dzwonieniem wszystkich serc obrony wskrzesił cud.
I gdy ze szczytów drzew listopad liście strząsł,
Swych dzieci oddał krew, ze śmiercią poszedł w pląs.
Lwie serce ma nasz Lwów, jak przed wiekami miał,
Obrońców stanął huf i Bóg zwycięstwo dał.
Na Kresach trzymasz straż przez wieków prawie sześć!
Cześć Ci, o Lwowie nasz, obrońcom Twoim cześć!
Napisał też wiersz poświęcony pamięci najmłodszego żołnierza Powstania Orląt Lwowskich 13-letniego Antosia Petrykiewicza, ucznia II klasy V Gimnazjum we Lwowie, który zmarł 16 stycznia 1919 roku w wyniku odniesionych ran w czasie obrony Persenkówki. Antoś walczył w oddziale porucznika Romana Abrahama. Jest do dziś najmłodszym kawalerem najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego orderu Virtuti Militari. Został też uhonorowany pośmiertnie 3-krotnie Krzyżem Walecznych. Zwłoki bohatera złożono na Cmentarzu Obrońców Lwowa w katakumbach. Były otoczone należną czcią i opieką polskiej ludności aż do końca drugiej wojny światowej. Zwłoki młodocianego bohatera sprofanowali dopiero Sowieci. Za ich sprawą katakumby wymieciono z prochów pochowanych tutaj bohaterów, a pomieszczenia zamieniono na zakład kamieniarski.
Henryk Zbierzchowski pisał o nim tak:
W pamięci ten żołnierz mały,
Który bronił Lwów
Dla Polski Chwały:
Czapka większa od głowy,
Pod którą widać włos płowy
A na obszernym mundurze
Jak ze starszego brata
Na łacie łata,
Dziura na dziurze.
Musiał niestety ukochany Lwów opuścić gdyż był poszukiwany przez Niemców miedzy innymi za słowa wiersza o oporze jaki stawi Polska gdy wkroczą doń Niemcy. Uciekł do Krynicy-Zdroju, gdzie zamieszkał w willi „Nemo” kupionej za pieniądze z nagrody literackiej miasta Lwowa.
Sławomir Gowin zrealizował film o Henryku Zwierzchowskim pod tytułem „Kawaler księżyca”. Po projekcji tego filmu we Lwowie na stronie konsulatu RP we Lwowie pod datą 30.września 2012 rok mogliśmy przeczytać:
Henryk Zbierzchowski – poeta, powieściopisarz, satyryk i dramatopisarz związany ze Lwowem, autor wzruszających wierszy o mieście – jest bohaterem filmu Sławomira Gowina „Kawaler księżyca”.
Jego wiersze pisane przy stoliku w „Atlasie” na rogu Rynku i ulicy Grodzickich drukowano następnego dnia w „Kurierze”, „Gazecie Porannej” lub „Szczutku”, a uczniowie gimnazjów czytali w wypisach „Odę do Nilu”.
Zbierzchowski był wśród epigonów Młodej Polski i jako niezwykle utalentowany twórca mógł zapewne zdobyć sławę w Warszawie, dokąd przenosili się lwowscy literaci po 1918 roku. Ale Zbierzchowski ponad wszystko upodobał sobie Lwów. W swoim ogrodzie przy Piaskowej i przy atlasowym stoliku powstawały jego „serdeczne poezje” o Lwowie.
„Lwów nocą bywał knajpą, buduarem i kabaretem” mówi narrator filmu o Henryku Zbierzchowskim. Zbierzchowski był współtwórcą tej artystycznej legendy miasta. Dokumentalny film o Poecie powstał na podstawie scenariusza Sławomira Gowina. Film wprowadza w klimaty przedwojennego Lwowa”.
Mieszkający w dawnej willi Henryka Zbierzchowskiego we Lwowie przy ulicy Piaskowej, nieopodal kościoła św. Antoniego artysta-rzeźbiarz Mykoła Posikira wyrzeźbił popiersie pisarza i podarował je konsulowi RP we Lwowie.
Warto przytoczyć opowieść muzyczną Andrzeja Szypuły opublikowaną na portalu miasta Rzeszów pod tytułem „Piosenka o Wilnie, Wiedniu i Lwowie”. Dotyczy ona innego prawnika żyjącego współcześnie Henrykowi Zbierzchowskiemu, Rudolfa Sieczyńskiego, urodzonego w Wiedniu.
Oprócz pracy zgodnej ze swym prawniczym wykształceniem- jako wielbiciel muzyki rodziny wiedeńskich Straussów- komponował utwory głównie w rytmie walca. Utwór napisany w 1913 roku „Wien, du Stadt meiner Träume” czyli „Wiedeń, miasto moich marzeń” stał się bardzo popularny i do dziś jest wykonywany przez najsłynniejszych śpiewaków świata:
„Powraca jak sen, wspomnienie sprzed lat,
O Wiedniu Praterze dziś śnię.
Choć mija nam czas, i ludzie, i świat,
Do Wiednia myślami znów mknę.
Kto w Wiedniu raz był i wino w nim pił,
Kto walcem upoić się dał,
w Dunaju błękicie rozmarzył się skrycie,
raz jeszcze przeżyć by chciał.
Piosenki wiedeńskiej snuje się czar,
I widzę, i wciąż słyszę miejski gwar…”.
Podobno utwór powstał w Wilnie i dotyczył tego właśnie miasta i nosił tytuł „Wilno, miasto moich marzeń”.
Następnie utwór dotarł do Lwowa i tu pojawia się Henryk Zbierzchowski jako autor słów do muzyki Rudolfa Sieczyńskiego.
Powstaje utwór „Piosnka o naszym Lwowie”, który do dziś jest z sentymentem wykonywany. Oto słowa napisane przez Henryka Zbierzchowskiego:
Gdy wiosny jest czas, wśród parków swych kras,
W girlandach z czeremchy i bzów,
Wśród dolin i wzgórz, spowity w mgieł róż,
Jak wizja wyłania się Lwów.
Gdzie zwrócisz się w krąg, granaty lśnią łąk,
I modry rozwiewa się dym.
Kto poznał go raz, w blasku wiosny kras,
Ten przenosi to miasto nad Rzym.
Więc niech biegnie w dal piosenka ta,
Co wre jak rew, co skrzy i gra.
Lwów, Lwów, jak cudnie brzmi
I jak nam tętni to słowo we krwi.
Ten tylko poznał wartość twą,
Kto cię raz żegnał rozstania łzą.
Lwów, Lwów, jak cudnie brzmi
I jak nam tętni to słowo we krwi.
O, drogie, słodkie ty miasto me,
Tu żyć i umrzeć chcę.
Opowieść o Henryku Zbierzchowskim zakończę dobrą wiadomością szczególnie dla korzystających z Internetu i mających swój profil na portalu społecznościowym Facebook.
Henryk Zbierzchowski, ten niezwykły człowiek, też tam jest!
Każdy może się z nim na FB spotkać. Lubi też dostawać od gości „polubienia”. Mam nadzieję, że dzięki waszej wizycie liczba kliknięć „Lubię to” znacznie się zwiększy.
Henryk Zbierzchowski na FB.
Na stronie można przeczytać wspomnienie Jerzego Masiora „Lwowiaku, gdzie spoczywasz? Mój nieustający sąsiad Henryk Zbierzchowski” będące przedrukiem z wydania specjalnego tygodnika „Przekroju” z 1991 roku.
opracowała G L-Z
3 pings