«

»

lut 23 2019

Anna Teresa Orłowska-Rubach – żołnierz niezłomny

Urodziła się 23 lipca 1930 roku w Warszawie. Matka, Maria z domu Wędrowska (zm. w 1993 roku) i ojciec Stefan Orłowski ( 01.04.1887-30.05.1969). Ma starszą o 4 lata siostrę Krystynę. Ojciec, Stefan Orłowski był emerytowanym oficerem Wojska Polskiego w stopniu majora (mjr dypl. rez. kaw.).W 1939 roku zgłosił się na ochotnika do obrony Warszawy i otrzymał stopień podpułkownika. Mama zajmowała się domem i wychowaniem dzieci, malowała obrazy (ukończyła ASP w Warszawie w klasie Tadeusza Pruszkowskiego), pisała wiersze. Rodzina przeniosła się do Ożarowa Mazowieckiego w 1936 roku.

Duży dom zawsze pełen był ludzi i zwierzą a ogród zdobiły kwiaty, krzewy i drzewa.

Dzieciństwo

Maria Orlowska-Wedrowska z Krystyna Ewa i Anna Teresa

Mama z córkami: Maria Orłowska z Anną Teresą (ur.1930) i Krystyną Ewą (ur. 1926)

 

Taki wiersz poświęciła Maria swojej córce Annie Teresie:

Hanusi… 

wiersz dla Hanusi

Rękopis wiersza napisanego przez Marię Orłowską dla córki Hani

Na głowie trochę złotego  

                                     pyłu

A w oczach uśmiech

           i niebo bez końca

To Anna- Marzejka

Mała córeńka

      uosobienie słońca.

 

 

 

Hania 4lata Krysia mama Lula suka mamy

Hania, Krystyna z mamą Marią Orłowską w ogrodzie

Hania Krysia Lula

Hania, Krystyna z suką mamy Lulą

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tak Hanię namalowała mama Maria Orłowska:

DSC04562 Anna Teresa z Gromem 1954

Hania z psem Gromem w 1954 roku

DSC04557 Anna Teresa z pieskiem

czteroletnia Hania z pieskiem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podstawową edukację Anna Orłowska odebrała w domu. W czasie okupacji brała udział w tajnym nauczaniu prowadzonym w Ożarowie Mazowieckim przez Siostry Urszulanki Szare SJK. W 1949 roku, w momencie aresztowania, była w klasie maturalnej (11 klasa szkoły średniej) w Liceum im. J. Słowackiego w Warszawie.

Hanna Orlowska 18-19 lat

Hania w wieku 18-19 lat ok. 1949 przed aresztowaniem

Więzień polityczny

Aresztowana 19 października 1949 roku wraz z pięcioma kolegami, miedzy innymi ze swoim narzeczonym Włodzimierzem Zygmuntem Rubachem. Przebywała najpierw w areszcie śledczym UBP m. stołecznego Warszawy na ulicy 11 Listopada w Warszawie potem w areszcie karno-śledczym na ulicy Cyryla i Metodego. Areszt był nałożony do końca grudnia 1949 roku jednak Hanna Orłowska była przetrzymywana bezprawnie do momentu procesu, do 26 stycznia 1950 roku. Anna Teresa Orłowska została oskarżona o to, że  „w miesiącu wrześniu (dnia nieustalonego) w Ożarowie koło Warszawy pomagała Rubachowi Włodzimierzowi i Dębskiemu Mirosławowi w dokonaniu aktu dywersji  na szkodę Państwa Polskiego, a to przecięcia linii telegraficznej Moskwa –Berlin przekazując im w tym celu szczegółowy plan wspomnianej linii telegraficznej sporządzony przez siebie oraz udzielając mieszkania na zabawę, która miała maskować zbiórkę uczestników aktu dywersji”.  Została skazana wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z dnia 7 marca 1950 roku na 4 lata więzienia. Skargi rewizyjne obrońców i skazanych zostały oddalone wyrokiem Najwyższego Sądu Wojskowego z dnia 20.06.1950 roku. Wyrok odbywała w więzieniu kobiecym w Fordonie. Była prześladowana fizycznie i moralnie w trakcie aresztu i odbywania kary ( karcer 48. godzinny w wodzie, kary tzw. „stójki” – wielogodzinne stanie w postawie na baczność, straszenie zatrzymaniem i aresztowaniem matki, bicie po twarzy, szturchanie kluczami, ordynarne odzywanie się i inne). Nie objęta została amnestią z mocy ustawy z dnia 22.11.1952 roku. Więzienie opuściła pod koniec 1953 roku po odbyciu całej zasądzonej kary.

Wiezienie-w-Fordonie

Więzienie kobiece w Fordonie koło Bydgoszczy

Niechętnie opowiada o przeżyciach z tamtego okresu. Recytuje wiersze…
Wiersze współwięźniarek, których uczyły się wszystkie kobiety z politycznymi wyrokami w Fordonie na pamięć.

 Fordon

Fordon. Małe miasteczko. Kolej, szosa, rzeka,
resztki mostu, prom, przystań. Lotnisko z daleka.
Za nim lasy i wzgórza. Małych fabryk parę
na wybrzeżu papiernia, tartak, młyny stare
i przetwórnia owoców. Środka miasta bliżej –
poczta. A w rynku – kościół. Wieża, dzwony, krzyże
i zegar – czas zwodzący wskazówką dokoła.
W rynku – sklepy, apteka, straż, milicja, szkoła
i kamieniczek dziesięć – w zielonych, czerwonych
jaskrawią się dachówkach. Z czwartej rynku strony,
z południa – świat zamyka budynek więzienia.
Ozdoba! W ciemnej cegle i szarych kamieniach.

 Przed wejściem posterunek. Wkoło grube mury.
Nad murem drut kolczasty wspina się do góry,
a z drutu wyrastają w krąg zwyżki strażnicze
i patrzą – w niebo, w rzekę, w okna kamieniczek
i do wnętrza więzienia: blok czerwony, szary,
administracja, barak, magazynów parę,
bramy, przejścia, podwórze. – Bielizna się suszy
w gospodarczym. Firanka w dyżurce spod gruszy
biała wiewa. Przez furtkę ziemniaki do kuchni
niosą w kotłach. I węgiel. Czyszczą chlewy. Cuchnie!

 Tłum kobiet się przesypał. Zaczynają pracę
w warsztatach. Bije siódma. Wyszedł pierwszy spacer.
Zdeptanym czworobokiem asfaltowej dróżki
ciągle dokoła klombu malw, aster, ostróżki,
lewkonii i nagietek, i nieśmiertelników
w lipcowym blasku słońca, w kwietnym barw bezliku
sunie szarawy szereg półsennie. „Odstępy!”
„Równy krok! Lewa! Lewa!…” Butów tupot tępy
i… audycja muzyczna! W radio świat gra, śpiewa…
„W tył zwrot!” i znów „Równy krok!” i znów „Lewa!”…
Z kuchni sanitariatu dietę zabrano.
W fartuchu przeszła siostra, jak codziennie rano.
A „wolnościowe” niosą cztery kosze spore-
paczek- z poczty i z widzeń, bo wczoraj był wtorek.
na przystanek autobus zajechał i- czeka-
Słychać klakson, wołanie, ktoś biegnie z daleka…
Dobiegł! Znów klakson. Rusza autobus ze zgrzytem.
Podwórzowa zamiata. W radio teraz płyty.
Czarowne Straussa walce. Miłość, szczęście, życie…
Sen dawno zapomniany o prawdziwym bycie.
I- nagle- pieśń urwana! Pękła płyta może
od tęsknoty nadmiernej… O mamo! O Boże!

 Na oknie suteryny szary kotek drzemie.
Pies- wilk popatrzył, zawył, zeskoczył na ziemię
z murku domu w sąsiedztwie. Gdzieś w wolność pogonił.
W rynku wodę pompują. O bruk człapią konie.
Dziecko płacze… Dochodzi życia głosów wiele-
z bliska- z daleka. Zagrały organy w kościele,
a tam w górze motory. Lecą samoloty-
stąd każdy jak ptak mały, lekki jak motyl.
Wysoko idą. W kluczach. Srebrzyste żurawie…
„Kończyć spacer!” Minęło pół godziny prawie.
                                           Fordon 1950r.  

Wiersz znalazł się w zbiorze „Przeciwko złu. Wiersze i piosenki więzienne 1944–1956” (Wydanie 1995) w opracowaniu Barbary Otwinowskiej (1924-2018), Pseudonimy: „Witek Błękitny”, „Baśka”, również więźniarki Fordonu.

Autorką wiersza jest mjr Irena Tomalak, z d. Kowalska, I voto Jędrychowska, ps. „Soldau”, „Słowik”, „Maria”, (1895-1971), żołnierz trzech wojen i trzech okupacji – jak o niej piszą publicyści.

Wedle wspomnień Hanny Orłowskiej tworzyła wiersze (bo nie było papieru ani piór) również Maria Wędrychowska (1904-1989), pseudonim „Jola”, „Kinga”, „Rysia”, „F-4”, „F-42”, żołnierz Armii Krajowej. Była śpiewaczką (altem) Opery Warszawskiej, oraz sekretarką dyrektora opery Janiny Korolewicz – Wajdowej. Jeden z zapamiętanych i wyrecytowanych w grudniu 2018 roku przez Hannę Orłowską jej wierszy brzmi:

Nie wiem dlaczego już od rana
Było mi smutno, ciężko, źle
Melancholijnie zadumana
Z węglem kociołki niosłam swe

I nadaremno w myśli przędzę
Jaśniejszą nitkę chciałam wpleść
Ciągle widziałam całą nędzę,
naszego życia szarą treść.

Z kimś miłym parę chwil rozmowy
Może ożywi szary dzień
Już krzyk nieznośny oddziałowej
Na jasną chwilę rzuca cień.

Nawet Aras łowca szczurów
Też dzisiaj we mnie budzi złość
Łasi się tylko do mundurów
choć od więźniarek bierze kość.

Dawno nie czułam się tak marnie
Nie wiem co mi się stało dziś
Gdy wtem wyskoczył przed świniarnię
taki puszysty biały miś.

Mały szczeniaczek tak uroczy
Takie rozkoszne dziecko psie
Ma bezgranicznie głupie oczy
Na łebku śmieszne łatki dwie.

Ciepły języczek
Nim w zapale smaruje moje czoło, nos
Przed nikim lęku nic nie czuje
I nie dba co mu niesie los.

Tyle radości, życia, werwy
Mieści się w małej mordce psiej,
Że opanować trzeba nerwy
Dziś ciężko, jutro będzie lżej.

Od 1954 do 2019 roku

Gdy wróciła z Fordonu do domu mama, Maria Orłowska namalowała specjalnie dla niej kopię przedstawiającą twarz św. Anny, matki Maryi z obrazu Leonarda da Vinci.

DSC04625 Kopia sw. Anny Leonardo da Vinci 1954

Kopia fragmentu obrazu „Święta Anna Samotrzecia” Leonarda da Vinci namalowana przez Marię Orłowską dla córki Hani w 1954 r.

Po wyjściu z więzienia uzupełniała wykształcenie (matura) w szkole dla pracujących w Warszawie. Pierwszą pracę otrzymała w rejestracji Centralnej Przychodni Przeciwgruźliczej w Warszawie. Podjęła też studia na Wydziale Prawa ale na trzecim roku przerwała studia aby opiekować się chorym ojcem. Pracowała w różnych instytucjach. Przeszła na emeryturę w 1990 roku.
Wyszła za mąż za Włodzimierza Zygmunta Rubacha w 1993 roku i dwa dni po ślubie mąż zginął tragicznie w wypadku samochodowym.
W 2016 roku odznaczona Krzyżem WiN.

Hanna Orłowska kocha swój ogród, a w nim przede wszystkim kwiaty. Jej ulubione, to piwonie. Ma wiele ciekawych odmian. Kwiaty zmieniają się w jej ogrodzie wraz z porami roku. Łany tulipanów, konwalie, róże i pachnące lilie. W ogrodzie można spotkać króliki i oryginalne kurki. Te rasy silky są jak biali, srebrni i czarni rycerze okryci puchem. Mieszka u niej kilka odmian bażantów. Opiekuje się psami, które bardzo często są podrzucane pod jej bramę.

(Visited 783 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć tych znaczników i atrybutów HTMLa: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>